10 października 2008

Przyczyna niebycia

Przepraszam Was wszystkich za zniknięcie na cały tydzień. Nie zapomniałam o Was, roboty co prawda przybyło, ale ona też nie jest powodem. Mój komputer zastrajkował, bo pomimo posiadania dostępu do internetu, rozmów na GG i skypie, przeglądarki odmówiły współpracy. Wydawało mi się, ze wszystkie zapory i inne tego typu cuda są wyłączone/usunięte. Po przekopaniu komputera, bynajmniej nie przeze mnie tylko przez Piotra, okazało się, że i owszem, usunęłam kiedyś Nortona Antivira, czy jakoś tak, ale ów wredny programik zostawił włączoną zaporę. W każdym razie problem został naprawiony, za co jestem bardzo wdzięczna :*. Dziękuję również osobom, które próbowały pomóc, ale na odległość nie dało rady.

Tydzień na uczelni minął bardzo szybko, dużo zajęć, choć to niby niecałe 23 godziny tygodniowo. Spróbuję opisać pokrótce co się działo, chociaż na pewno nie będzie to pełna i wierna relacja. W poniedziałek zostałam już pełnoprawną studentką mojej alma mater, czyli wręczenie indeksów. Z tej okazji - dzień wolny dla całego roku mojego wydziału. Cała uroczystość przebiegała sprawnie, przemówienia władz uczelni nie były aż tak patetyczne, i dobrej długości.

Już we wtorek wykład z chemii na barbarzyńską godzinę, potem kolejny wykład z anatomii - już teraz wiem, jak opisać staw. Nazwy więzadeł dalej są dla mnie zabójcze i nie bardzo widzę między nimi różnicę, a powinnam. Później może podam jakieś przykłady, bo na razie dalej mam mętlik :).

W środę byłam na większej ilości zajęć niż powinnam. Jako jedyna stawiłam się na wykład z pierwszej pomocy, które zaczynają się dopiero 5. listopada. Chwilę później, zajęcia z chemii. Już wiem, że na każde muszę być przygotowana - co zajęcia są kartkówki i laboratoria. Przez cały semestr zbieramy punkty, mając odpowiednio dużo można nie pisać egzaminu. Mając zbyt mało, można nie zaliczyć przedmiotu i w konsekwencji wylecieć z uczelni. Czyli trochę wyścig szczurów, ale zobaczymy. Prowadząca trafiła nam się sympatyczna, chociaż widać, że wymagająca. Z ciekawostek, jest rodzoną siostrą Katarzyny Pakosińskiej z Kabaretu Moralnego Niepokoju. Nie jest to bynajmniej plotką, sama nam to powiedziała, żebyśmy łatwiej zapamiętali jej nazwisko. Angielski i rozmowy o najnowszym Noblu z medycyny, za odkrycie wirusów HIV i HPV, oczywiście po angielsku. Mamy nawet pracę domową - wypracowanie.

Czwartek to dzień ćwiczeń z histologii - zajęć na które potrzebne są kredki i gładki zeszyt. Produkcja, czy może lepiej wytwarzanie preparatów jest rzeczywiście dość skomplikowane, ale jak ciekawe. Dane nam było nawet zobaczyć z bliska mikroskop transmisyjny. Wielki, ciężki i dość stary, bo z lat '70. Ale obraz daje piękny. udało mi się zajrzeć w okular, aby pooglądać sobie skórę i włos. Zwiedziliśmy jeszcze Centrum Biostruktury, gdzie mieści się bank taknek - tam nas jednak nie wpuszczono, obowiązują klasy czystości, ubrania ochronne, itd. Po zajęciach spotkałam kolegę z Gdyni, znajomego jeszcze z czasów gimnazjum. Jest na czwartym roku lekarskiego, nie widziałam go prawie równie długo. Miło spotkać znajomych, szczególnie ze swojego miasta.

Dzisiaj również dzień pełen niespodzianek - wykłady z histologii jeszcze się nie zaczęły, a łaciny nie było - tak samo jak kartkówki. Zostało tylko prosektorium. Tu już skończyły się miłe wiadomości, w poniedziałek mam szpilki z kręgosłupa, ręki i nogi. Tej ostatniej tak właściwie to jeszcze nie przerabialiśmy, ale najwyraźniej naszemu asystentowi to nie przeszkadza. Dobrze, ze to tylko kości i więzadła, które wyglądają podobnie na żywo i w atlasie. Tak więc weekend mam już zajęty. Chyba powinnam się zacząć przyzwyczajać.

Pozdrawiam Was serdecznie, i życzę pięknej pogody i odpoczynku w weekend.

0 komentarze: